PORTUGALSKIE POŻEGNANIE



UM ADEUS PORTUGUÊS | A PORTUGUESE GOODBYE



reż. João Botelho, Portugalia, 1985, 83’
dir.  João Botelho, Portugal, 1985, 83’


Bilety | Tickets | Bilhetes


Gdańsk,  Instytut Kultury Miejskiej
06 września— 19:30

Bilety | Buy Tickets


Warszawa,  Kino Muranów
21 czerwca— 20:00

Bilety | Buy Tickets


Łódź,  Narodowe Centrum Kultury Filmowej
7 czerwca— 19:30

Bilety | Buy Tickets


Katowice, Kino Światowid
05 kwietnia— 20:15

Bilety | Buy Tickets




Wyrazisty artystycznie głos potępiający portugalską wojnę kolonialną. João Botelho pokazuje jej bezsens i cichy dramat za pomocą historii rodziny, która straciła w Angoli syna, męża i brata. Reżyser podbija kontrast, dzieląc akcję na dwie części: pokazany w czerni i bieli afrykański las, gdzie w 1973 roku samotny oddział Portugalczyków walczy z niewidzialnym wrogiem oraz kolorową Lizbonę z lat 80., w której kilka dni spędzają rodzice żołnierza, spotykając się ze swoim drugim synem i wdową po pierwszym. Kipiące witalnością, miasto zdaje się pozostawać w opozycji do pogrążonych w dziwnym letargu bohaterów. Żałobny majestat roztapia się w słońcu, ale smutek przenika każdą komórkę powojennego świata. 

Botelho, wielbiciel teatru, twórca adaptacji portugalskiej literatury, z wielką uwagą kształtuje przestrzeń kadru, zapraszając na plan architektów i malarzy. Zarówno choreografia ruchu postaci, jak i kompozycja poszczególnych ujęć, nosi na sobie ciężar artefaktu, który możemy podziwiać bez pośpiechu. Część scen została nakręcona w mieszkaniu reżysera z widokiem na charakterystyczne palmy, które powrócą w jego filmie Três Palmeiras (1994).


An artistically expressive voice-over condemning the Portuguese colonial war. João Botelho shows its senselessness and quiet drama through the story of a family who lost a son, husband and brother in Angola. The director heightens the contrast by dividing the action between the African forest, shown in black and white, where a lone squad of Portuguese soldiers fights an invisible enemy in 1973, and the colourful Lisbon of the 1980s, where the soldier's parents spend a few days. The mournful majesty melts in the sun, but sadness pervades every cell of the post-war world.


Uma voz-off que questiona a guerra colonial portuguesa. João Botelho mostra a respectiva falta de sentido e o drama silencioso pela história de uma família que perdeu um filho, um marido e um irmão em Angola. O realizador exacerba o contraste ao dividir a acção entre a selva africana, a preto e branco, onde um esquadrão solitário de soldados portugueses combate um inimigo invisível em 1973, e a Lisboa colorida dos anos 80, onde os pais do soldado passam alguns dias. A majestade lúgubre derrete-se ao sol, mas a tristeza impregna todas as células do mundo do pós-guerra.




Stopka | Credits | Ficha técnica


reżyser | director | realizador
João Botelho

scenariusz | screenplay | argumento
João Botelho, Leonor Pinhão

zdjęcia | cinematography | direção de fotografia 
Acácio de Almeida

montaż | editing | montagem
Leonor Guterres, Ana Luísa Guimarães, João Botelho

muzyka | music | música
Olivier Messiaen
obsada | cast | atores
Isabel de Castro, Ruy Furtado, Maria Cabral, Fernando Heitor, Luís Lucas, Diogo Dória, Cristina Hauser, Henrique Viana

producent | producer | produtor
João Botelho

produkcja | production | produção
Produções OFF, Fundação Calouste Gulbenkian, Instituto Português de Cinema

nagrody | awards | prémios
MFF w Berlinie 1986 – OCIC Promotional Award (Forum of New Cinema) 





João Botelho

Urodzony w 1949 roku reżyser i scenarzysta, legenda portugalskiego kina. Jego debiutem był dramat Conversa Acabada (1981), pokazywany w sekcji Piętnastka Reżyserów w Cannes. Następnie nakręcił Portugalskie pożegnanie (1985) oraz Ciężkie czasy (1988), adaptację powieści Charlesa Dickensa osadzoną w portugalskich realiach, nagrodzoną FIPRESCI w Wenecji. Botelho adaptował też twórczość Almeidy Garretta w Kim jesteś? (2000), nagrodzonym w Wenecji, Diderota w Fataliście (2005), Agustina Bessa-Luísa w A Corte do Norte (2008) i Pessoi w Filme do Desassossego (2010). Jego Os Maias… (2014), inspirowany klasyczną powieścią Eça de Queirósa, stał się najchętniej oglądanym w kraju filmem portugalskim. Wyreżyserował O Cinema, Manoel de Oliveira e Eu (2016), list miłosny do portugalskiego mistrza, a dwa lata później – dramat historyczny Peregrinação (2018). W ciągu 50-letniej kariery jego filmy były regularnie pokazywane na festiwalach w Cannes, Wenecji i Berlinie, gdzie otrzymał liczne nagrody. W 2020 zekranizował Rok śmierci Ricarda Reisa noblisty José Saramago. Najnowszy film, O Jovem Cunhal (2022), opowiada o młodości rewolucjonisty Álvaro Cunhala.






Wybrana filmografia | Selected filmography | Filmografia

1981 - Conversa Acabada | The Other One
1985 - Portugalskie pożegnanie | Um Adeus Português | A Portuguese Goodbye
1988 - Ciężkie czasy | Tempos Difíceis | Hard Times
1994 - Três Palmeiras | Three Palm Trees
2000 - Kim jesteś? | Quem És Tu? | Who Are You?
2005 - Fatalista | O Fatalista | The Fatalist
2008 - A Corte do Norte | The Northern Land
2010 - Filme do Desassossego | Disquiet
2014 - Os Maias…
2016 - O Cinema, Manoel de Oliveira e Eu | Cinema, Manoel de Oliveira and Me
2020 - O Ano da Morte de Ricardo Reis | The Year of the Death of Ricardo Reis
2022 - O Jovem Cunhal | Young Mr. Cunhal




Krytyka | Critics | Crítica

Jorge Leitão Ramos (DIÁRIO DE LISBOA, 29 kwietnia 1986): Portugalskie pożegnanie

Jeśli w żyłach tego kraju płynie choć kropla krwi (a nie tylko szaleńcze pragnienie, by iść naprzód), ten film sprawi, że rozmowa o tym, o czym nikt nie pamięta, będzie niewygodna i wywoła zarówno spustoszenie, jak i zdumienie, zażenowanie i kontrowersje. Ze swojej strony zdecyduję się walczyć razem z nim – z przeświadczeniem, że jest to nieapetyczne odstępstwo.

W tym czasie panuje cisza, a pamięć o zmarłych boli. W tym czasie, w tym filmie, chodzimy z woli Boga, niosąc ciężary, których nie chcemy, obserwując rozbitków Imperium bełkoczących w zimne, czarne lizbońskie noce, żywe trupy, które nie wiedzą, co zrobić z przyszłością. Pewnego dnia zginął żołnierz – pięć wieków imperialnej scenografii w pigułce – a potem, nie wiem, czy to poczucie winy, wyrzuty sumienia czy zwykła nuda, zostaliśmy tak, niezdolni do przyjęcia, uświadomienia sobie lub ukrycia ofiary, rośliny, które z trudem wiatr kołysze. 

Parafrazuję film tak, jak go odbieram – i zadaję sobie pytanie: czy to prawda, czy kłamstwo? I stawiam pytanie: czy gwarancja rzeczywistości jest konieczna, czy to tylko stany umysłu, fikcyjne pędy wyrastające z powolnym przekonaniem? I myślę też: co z tego, że tak jest?

Jak widać, krytyk wpadł w pułapkę bez wyjścia. Bo, mówiąc wprost: 1) Ten film ma „klimat”, przekonuje nas o opustoszeniu. Opowiada o zadziwiającej pustce i nie stosuje żadnych sztuczek, jest szczery i skuteczny w swojej obserwacji; 2) Wojna kolonialna jest w nim absurdalnym, duszącym, zawiłym koszmarem – a przecież to nie była zmora, ale rzeczywistość, przedwczoraj, o której pamiętamy; 3) Portugalskie pożegnanie nie zajmuje stanowiska, nie sytuuje się (ideologicznie) w odniesieniu do wojny. Odmawia sprzymierzenia się z lewicą i powtarzania, że kolonializm był brutalny i niesprawiedliwy i  – 25 kwietnia, zawsze!  – niech żyje wolność, ani nie przyłącza się do prawicy w warczeniu na zdrady i śpiewaniu o chwale: pamięta tylko rany i nie chce słyszeć o niesprawiedliwości, ale o zdumieniu; zmarli mocno mu ciążą. 4) Zaaranżowany jest w niezaprzeczalnym statycznym pięknie formalnym, a potem nie wie, co zrobić z żywymi trupami, ale ich kocha; 5) A jednak ludzie są, w strzępach, z krwi i kości, nie są ani manekinami, ani ideami, są ludźmi – a film podnosi ich, jakby chciał ich pochwalić: 6) Portugalskie pożegnanie to film, który wie, że kino istnieje i praktykuje je ze skromną wirtuozerią, wierząc w inteligencję i krew widza. Jest piękny, odważny i poruszający.

Ale czy zmarli nas obciążają, czy to była ich Chrystusowa ofiara, czy umarli za nasze grzechy?

Tak, to nasze grzechy zabrały ich do Angoli, Gwinei i Mozambiku – i kto w to wątpi? – Nie mieliśmy siły ani odwagi, aby kształtować historię tamtych czasów, aby spłaszczyć Kalwarię, tak. Ale czy umarli, by dać nam odpuszczenie? Czy to ich poświęcenie przyniosło nam wyzwolenie? Być może tak.

Ale ja nie lubię martyrologii, nie chcę ciężaru, niech umarli grzebią umarłych, jestem z innego miejsca. Dlatego Portugalskie pożegnanie mnie niepokoi, nie chcę być zapamiętany, czy o to chodzi?

Jednak lubię ten film. Jego wyczekiwani aktorzy (Isabel de Castro pogrążona w smutku, Maria Cabral dręczona wspomnieniami, Fernando Heitor pochłonięty sprzecznościami, Cristina Hauser w stanie łaski? i Ruy Furtado, Henrique Viana, Diogo Dória, itd., itd.), jego smutne zdjęcia (matowe kolory, nawet gdy świeci słońce), jego czas bez progresji, naprzemiennie, jakby ontologicznie włączony, pogodny i prowokujący gest wyniesienia zwłok z szafy na plac. Lubię smutek bez łez.

Nie wiem, czy ten film toczy jakąkolwiek bitwę, by podbić lub obronić jakikolwiek bastion portugalskiego kina. Nie wiem, bo wydaje mi się, że słuszna walka o branżę może sprawić, że będzie się wydawać, że filmy takie jak ten mają szansę powstać, a to byłby początek hańby. To filmy takie jak Portugalskie pożegnanie, w swojej samotności, wrzuciły szpilkę w mielące się koła zębate. Nigdy o tym nie zapominajmy. Kiedy mówię, że nie wiem, czy ten film walczy, popełniam półprawdę. W rzeczywistości nie jestem nieświadomy, wiem: że samotność jest prawem, że kino nie jest zbiorem wysp.

A może jest?

(tłumaczenie: Katarzyna Mazur)